Zwykle zaczyna się niewinnie. Piję, bo nie mogę zasnąć, piję, bo mam problemy, piję, bo jest mi źle, piję, bo jest mi dobrze, piję bo… No właśnie, zawsze jest jakieś bo… a później już tylko pustka, urwany film… Z czasem może być tylko gorzej: omamy słuchowe, wzrokowe, padaczka alkoholowa, delirium, psychozy. Stałe zmiany w mózgu. I ten ostatni, dramatyczny protest sponiewieranego ciała – śmierć. O książce „Wyzwolenie z alkoholizmu” pisze Joanna Skrzypnik.